1. A Place of No Regret
2. What We Say to Death
3. Fear Feast
4. Fantasies
5. Mental Grave
6. Baptized by Fire
7. With so Much Substance
8. The Plague
9. Ordinary Day
Może i w latach kiedy kapela NONE zaczynała swoją działalność, można było rozpatrywać ją w katergoriach grania nowoczesnego, czy też wręcz nu-metalowego. Z biegiem lat ciężkie granie dostosowało się do warunków sprzętowych, a do niego też i ucha słuchaczy, konwencja ta nieco nam spowszechniała. To co sączy się z głośników po odpaleniu ich nowej płyty możemy swobodnie rozpatrywać w kategorii thrashowego grania z odpowiednim groovem. "VII" zotał wydany własnym sumptem. Cóż to też trochę znak naszych czasów, jeśli decyduje się na to kapela która każdą poprzednią płytę wydawała w największych polskich metalowych wytwórniach, to znaczy że albo jej się to bardziej opłaca, albo nie ma innego wyjścia. Obecnie często powód jest podwójny.
Myślę, że sympatycy mocnego uderzenia, nawet ci którym pióra zdąrzyła przyprószyć siwizna, nie pokręcą nosem na nowy materiał NONE. A po kolejnych zmianach w składzie zespół pojawia się na rynku z szóstą płytą, która kontynuuje konwencję numeryczną i zarazem dalej mylną numerację. "VII" jest siódmym wydawnictwem jeśli liczyć koncertówkę i właściwie nie mam problemu z tym paradoksem. Ot ciekawostka. Kosa na surowej okładce albumu również może przypominać cyfrę "7", a bezkompromisowość formy i barw zgrabnie koreluje z konkretną zawartością albumu. Dziewięć kompozycji i niecałe 40 minut muzyki, to manifestacja, że zespół woli uderzyć konkretną formą. Dość nisko zestrojone gitary rytmiczne kąsają szybkimi uderzeniami, a i nie zabrakło połamanych struktur. Solówek chętnie usłyszałbym tu więcej, ale te które pojawiają się tutaj, dopełniają niezbyt prostolinijnej całości nie stroniąc od dysonansów i sztucznych flażoletów. Jednak ich skromna ilość pozwala nam traktować tą płytę jako zorientowaną na riff i rytm. Nowy nabytek za mikrofonem Łukasz Pach, wypluwa z siebie głównie niskie wokalizy na pograniczu growlu, ale i kilkukrotnie pojawiają się niskie wokale nałożone w chórelnie odśpiewane frazy, śladowe ilości "normalnego" głosu również pojawiły się na płycie - i przynoszą nieco więcej melodyki. Płyta jest wyrównana, ale ja wśród moich faworytów wymienię drugi "What we say to death" ze względu na rytmikę, "The Plague" z dziwnym chórem opartym na dysonansach i kapitalną solówką oraz kawałek wieńczący album.
Całość przetoczy się po słuchaczu nie pozostawiając na nim suchej nitki. Jeśli ktoś lubi konkretną młóckę ze szczyptą porąbanego wykończenia powinien pochylić się nad tą pozycją.
8/10
Piotr Spyra
Napisane przez RA
dnia kwiecień 16 2018
223 czytań ·
Nasza strona wykorzystuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Są one przechowywane w przeglądarce internetowej Czytelnika i są pomocne m.in. do tworzenia statystyk oglądalności strony. Nie zawierają one żadnych danych osobowych ani w żaden sposób nie zmieniają konfiguracji urządzeń, na których zostaną zainstalowane. Nowe regulacje prawne obowiązujące od 23 marca 2013 r. zobowiązują nas do poinformowania Czytelników o tym w wyraźniejszy niż dotąd sposób.
Czytelnik może spowodować, że jego przeglądarka internetowa nie będzie przechowywała cookies, wystarczy zmienić jej ustawienia.